[źródło] |
Dzisiejsza recenzja będzie troszeczkę
inna od pozostałych. W jej trakcie opowiem Wam o moich wrażeniach po lekturze Światła Evanny Shamrock, a także krótko
podsumuję wszystkie trzy tomy serii Signum Sanguinem. Dlatego, jeżeli ta
recenzja jest waszym pierwszym spotkaniem z twórczością tej autorki, koniecznie
przed lekturą tego wpisu nadróbcie zaległości. Recenzję Genezy i Mroku, możecie
znaleźć TU i TU. Dopiero poznając wcześniejsze losy Jojo i Naznaczonych, cały
cykl stanie się w pełni kompletny i zrozumiały oraz będziecie czerpać z Niego maksimum
przyjemności.
Dla wielu mieszkańców, odsiadujący
wyrok za zamordowanie żony i podpalenie własnego domu Andrzej Zimmermann był niezrównoważonym
szaleńcem, który zagraża społeczeństwu. Dlatego, gdy ten ginie w więziennej
celi w niewyjaśnionych okolicznościach, praktycznie nikt nie przykłada do tego
większej wagi. Nikt, oprócz młodego więziennego psychologa Olivera Acrisa,
który stara się rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci skazańca. Mężczyzna nie
zdaje sobie sprawy, że tym samym wydał na siebie wyrok i rozpoczął śmiertelnie
niebezpieczną grę z siłami, o których do tej pory nie miał pojęcia.
W tym samym czasie grupka Naznaczonych
po odejściu Jojo, stara się rozwikłać słowa, pozostawione przed śmiercią przez
Józefinę. Niestety ucieczka chłopca znacznie osłabiła ich morale i wiarę w
rozwiązanie zagadki. Ponadto, między członkami grupy dochodzi do kolejnych
konfliktów, które mogą na zawsze przekreślić szansę na odnalezienie Zagubionych.
Czy Naznaczonym uda się pokonać własne demony i wspólnymi siłami uratują
zaginionych mieszkańców miasta Auditum?
"Będę krzyczał, póki nie stracę
oddechu, będę krzyczał, póki one nie odejdą. Zostawię wszystkie demony za sobą…
Nawet, jeśli mój umysł jest wyczerpany, ja przeżyję."
Kolejne spotkanie z twórczością
Evanny Shamrock i kolejna szansa na utwierdzeniu się w przekonaniu, że to
autorka niebanalna. Świat przez nią wykreowany to coś zupełnie innego, coś
czego nie sposób porównać do znanych nam powieści fantastycznych. Ponadto, atmosfera
między bohaterami zdaje się zagęszczać, a oni sami błądzą w mroku w poszukiwaniu
Prawdy. Jednak w tym wszystkim przebija się promyk nadziei, który jest szansą
na odnalezienie Zagubionych.
Mrok, czyli pierwszy tom serii Signum Sanguinem był nieco chaotyczny
co miało odzwierciedlać, uczucia samych bohaterów i ich wewnętrzną walkę z
demonami. W Świetle natomiast, cała
fabuła jest dużo bardziej uporządkowana. Tak jak za dnia, gdy światło oświetla
nam ścieżkę, dużo łatwiej znaleźć drogę, niż błądzić w kompletnym mroku. Każdy
z rozdziałów został skrupulatnie opisany, dzięki czemu czytelnik od razu wie w
którym momencie czasu i w jakim miejscu rozgrywa się akcja danego fragmentu. Ponadto,
na końcu znalazł się słowniczek, w którym zostały zebrane i opisane wszystkie postacie
i miejsca przewijające się przez całą serię. Była to wyjątkowo miła
niespodzianka, której lektura sprawiła mi naprawdę wiele radości, oraz uzmysłowiła
symboliczne znaczenie nazw i imion bohaterów powieści.
"Czasem człowiek traci zbyt wiele
rzeczy, jeszcze zanim zdąży ich dotknąć."
Bardzo podoba mi się, że autorka do
drugiej części serii przeniosła wszystko to co było dobre i wciągające w Mroku, a odrzuciła błędy, które
rzutowały na klarowność poprzedniej powieści. I tak podobnie jak w pierwszym
tomie, w Świetle znajdziemy mnóstwo symboliki, której znaczenie możemy poznać
czytając słowniczek. Ponadto mamy tutaj również genialnie scharakteryzowanych
bohaterów, których studium psychologiczne zostało znacznie rozbudowane. Autorka
nie raz wspominała, że interesuje się psychologią, a swoje zainteresowania
przekłuła w naprawdę świetnie wykreowanych bohaterów. Dodatkowo w Świetle został wprowadzony nowy bohater Oliver
Acris, który wprowadził nieco świeżości do dobrze znanego już z poprzednich tomów
kanonu postaci. Światło rozwiązuje również
niektóre kwestie, które były niejasne w poprzedniej części, dzięki czemu cała
seria jest znacznie bardziej spójna i klarowna.
I tak jak wspominałam na
początku, chciałabym jeszcze poświecić chwilę na podsumowanie całej serii
Signum Sanguinem. Jak już wielokrotnie pisałam autorska stworzyła naprawdę wciągający
świat, którego nie sposób porównać do niczego innego. Do tego unikatowi, bardzo
dobrze wykreowani bohaterowie, którzy z pewnością zostaną w sercu niejednego
czytelnika na dłużej. Oczywiście nie obyło się bez małych potknięć, które są
wpisane w twórczość pisarza, szczególnie w debiutanckiej powieści. Nie mniej
całą przygodę ze światem Signum Sanguinem uważam za niezwykle udaną i z wielką
przyjemnością w przyszłości jeszcze nie raz do nich wrócę.
"Jeśli powiesz ludziom, co cię uszczęśliwia, oni będą wiedzieli, jak cię skrzywdzić."
I jeszcze kilka słów o samej
autorce. Jednym z powodów dla których bardzo lubię czytać serie jest fakt, że w
trakcie lektury możemy obserwować rozwój twórczości samego autora. Tak też było
w przypadku Evanny Shamrock. Na samym początku podczas lektury Mroku miałam wrażenie, że autorka jest
troszeczkę zagubiona, niepewna podobnie jak jej bohaterowie. W Świetle jest już zdecydowanie lepiej, styl
stał się dojrzalszy, bardziej przemyślany, jednak moim zdaniem autorka w pełni rozwinęła
skrzydła dopiero podczas pracy nad Genezą.
Prequel serii Signum Sanguinem jest świetnie napisany, a studium psychologiczne
bohaterów znacznie rozwinięte, co jest jedną z najmocniejszych stron tej części.
Ogromnie się cieszę, że miałam okazję obserwować rozwój i karierę tej niezwykłej
autorki, oraz objąć patronatem dwie powieści z serii Signum Sanguinem. Samej
autorce życzę jeszcze wielu ciekawych pomysłów i wydanych powieści, które szturmem
podbiją rynek wydawniczy.
Za powieść serdecznie
dziękuję autorce Evannie Shamrock!
Będę miała na uwadze ten tytuł. 😊
OdpowiedzUsuń