![]() |
[źródło] |
W
tym miesiącu na blogu zdecydowanie królują powieści historyczne.
Luty rozpoczęłam lekturą dwóch części serii Bernarda Cornwella
Wojny Wikingów, natomiast kończę go historią będącą
połączeniem powieści historycznej i kryminału. Czarcie słowa
Grzegorza Wielgusa zbierają wiele pochlebnych recenzji. Czy
sprawdziły się także u mnie? Jeżeli jesteście ciekawi
odpowiedzi na to pytanie, serdecznie zapraszam Was do recenzji!
Austria,
rok 1279. Po krwawych walkach o władze, na tronie zasiada Rudolf
Habsburg. By uczcić zwycięstwo i ułaskawić szlachtę, władca
organizuje turniej rycerski, na którym pojawiają się
najznamienitsi rycerze z całej Europy. Niestety, wraz z zawodnikami,
na zamku Rappottenstein pojawiają się także skrytobójcy, których
zadaniem jest zakończyć panowanie Habsburga.
Tymczasem,
na obrzeżach zamku dochodzi do brutalnych morderstw chłopów.
Okrutnie okaleczone, pozbawione głowy zwłoki oraz wyryte,
bluźniercze słowa wskazują, że za zabójstwa odpowiada starożytny
demon słów – Titivillus. Na okolicznych mieszkańców pada blady
strach. W pozbyciu się demona mieszkańcom pomoc może brat Gotfryd
wraz ze swoimi niezastąpionymi pomocnikami - rycerzami Jaksym i
Lambertem. Jednak czy nawet tak wybitni śmiałkowie poradzą sobie z
starożytnym demonem ?
"Od
lat widzę te same grzechy, tę samą krew, tych samych martwych...
Ludzie grzeszą, ja im wybaczam. Nic się nie zmienia i tylko mnie
coraz ciężej jest się zdobyć na odpuszczenie im win. Zastanawiam
się, czy miłosierdzie to dla nich zbyt mało czy może zbyt wiele?"
Czarcie
słowa Grzegorza Wielgusa to drugi tom przygód o bracie
Gotfrydzie. Od razu jednak należy zaznaczyć, że pomimo iż jest to
kolejna część w której pojawiają się Gotfryd, Jaksy i Lambert
można ją czytać bez znajomości pierwszego tomu, czyli Pękniętej
Korony. Autor dobrze nakreśla bohaterów i umiejętnie przemyca
fakty na ich temat zawarte w pierwszej części, tak że czytelnik
nie ma wrażenia że omijają go istotne informacje. Osobiście
jednak polecam pierw sięgnąć po Pękniętą Koronę. Jest
to książka na tyle krótka i przyjemna, że nie powinna nikomu
sprawiać problemu, a jednocześnie będzie stanowiła idealne
wprowadzenie do życia bohaterów.
W
Czarcich słowach, mamy do czynienia z dwoma głównymi
wątkami. Pierwszy odnosi się do turnieju rycerskiego, drugi
natomiast do demona słów – Titivillusa. I jeżeli mam być
szczera, ten drugi zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu. W
pierwszym, otrzymujemy tak dużą porcję obcych imion, przydomków
czy tytułów, że ciężko jest się w nich nie pogubić.
Wielokrotnie musiałam ponownie kartkować powieść, w celu
upewnienia się kim właściwie jest dana postać. W drugim wątku,
kiedy to bohaterowie rozwiązują zagadkę brutalnych morderstw,
bawiłam się zdecydowanie lepiej. Autor mocno skupił się na
przytoczeniu wielu ludowych tradycji i wierzeń, które osobiście
uważam za szalenie ciekawe i o których czytałam z prawdziwą
przyjemnością.
Ponieważ
akcja dzieje się w średniowiecznej Austrii, Grzegorz Wielgus starał
się jak najwierniej oddać klimat tamtego okresu. Z tego też
względu mamy tutaj specyficzną stylizację językową, która nie
każdemu może przypaść do gustu. Nienaturalna składnia zdań,
liczne łacińskie wtrącenia i zwroty to wszystko jest nierozerwalną
częścią Czarcich słów. I gdybym czytała tę historię w
innym okresie, pewnie doceniłabym styl autora. Niestety, zabrałam
się za nią zaraz po fenomenalnym Bernardzie Cornwellu, z tego też
względu styl w Czarcich słowach, wydaje mi się mocno
wymuszony. Brakuje mi tu tej lekkości, która sprawia że powieści
historyczne czyta się równie zajmująco co inne gatunki.
-
Chociaż pora późna, grzech nie śpi.
Jeżeli
miałabym oceniać, drugi tom przygód brata Gotfryda to jest to
bardziej kryminał osadzony w czasach średniowiecza niż powieść
historyczna. Jednak zupełnie mi to nie przeszkadza. Tego typu
powieści bardzo lubię i uważam że jest ich zdecydowanie za mało
na europejskim rynku wydawniczym. Przeszkadza mi jednak, że akcja
jest dosyć powolna, a miejscami wręcz nudna, co może szybko
zniechęcić nawet najbardziej wytrwałych miłośników tego typu
historii.
Podsumowując,
Czarcie słowa Grzegorza Wielgusa miały szansę stać się naprawdę
ciekawym kryminałem osadzonym w czasach średniowiecza. Niestety
dosyć powolne tempo i specyficzna stylizacja językowa, nie do końca
przypadły mi do gustu. Z przyjemnością jednak czytałam słowne
potyczki Jaksy i Lamberta oraz opisy wydarzeń z przeszłości
dotyczących brata Gotfryda. Być może jeszcze kiedyś wrócę do
powieści tego autora, jednak chwilowo odkładam je na półkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz