![]() |
[źródło] |
Helen
Russell to znana brytyjska dziennikarka, która do tej pory
publikowała swoje artykuły i felietony w takich magazynach jak The
Sunday Times, The Wall Street Journal, Marie Claire, The Telegraph czy The Guardian. Nie ma mowy! to pierwsza
pełnowymiarowa powieść w dorobku tej autorki, która z miejsca
stała się na Wyspach prawdziwym bestsellerem. Doceniono ją tam za
niezwykły humor i ciepło, jednak czy brytyjskie poczucie humoru
sprawdzi się także na naszym podwórku?
Alice
wydaje się, że ma wszystko pod kontrolą. Praca ponad etat w
klinice dentystycznej, opieka nad dwójką dzieci i mężem
spędzającym całe dnie w swoim gabinecie i wszystkie poboczne
szkolno-domowe obowiązki to dla niej codzienność. Po takim
rajdzie, kobieta pada bez życie na łóżko, by kolejnego dnia
powtórzyć wszystko od nowa.
Lecz
pewnego dnia Alice pęka. Po spektakularnej kompromitacji na
konferencji stomatologicznej, kobieta ulega namowom siostry i obie
udają się na zasłużone wakacje. Luksusowy hotel z nienaganną
obsługą i pysznym jedzeniem ma być idealnym miejscem do odpoczynku
i odnowienia siostrzanych więzi. Zamiast tego, Alice ląduje w
środku duńskiego lasu na niekonwencjonalnym obozie przetrwania dla
prawdziwych wikingów. Brak dachu nad głową, bieżącej wody oraz
całkowity zakaz korzystania z telefonu, to będzie naprawdę długi
tydzień!
„ -
Wasze największe atuty to serce i głowa. Nie to na czym siedzicie.
[…] Mózg to nowy tyłek!"
Na
samym początku musicie wiedzieć, że jestem prawdziwą fanką
brytyjskiego poczucia humoru. Od lat z niesłabnącym uwielbieniem
oglądam przeuroczą Hiacyntę Bucket (czytaj Bukiet, nie Żakiet!), bohaterkę popularnego w
latach 90 serialu Co ludzie powiedzą, który jest wręcz
definicją angielskiego dowcipu i komizmu. I ten sam komizm
odnalazłam w powieści Nie ma mowy!. Autorka bardzo zgrabnie wplotła
w dialogi i fabułę wiele humoru sytuacyjnego, który jest bardzo
naturalny. Z początku, obawiałam się trochę tej sztuczności i
wymuszonej próby rozbawienia czytelnika, jednak autorka doskonale
poradziła sobie z tym zadaniem. I chociaż powieść nie wywoływała
u mnie niepohamowanych napadów śmiechu, to i tak doskonale się
przy niej bawiłam i dostarczyła mi wiele radości z lektury.
Jednak Nie ma mowy! to nie jedynie powieść humorystyczna. Helen
Russell pod przykrywką lekkiej i zabawnej historii przemyca wiele
życiowych prawd, o których zapominamy w tym szaleńczym biegu po
sławę i karierę. Zapominamy o tym co jest naprawdę w życiu
ważne, a przede wszystkim zapominamy o sobie samych. Tkwimy w
nieszczęśliwych związkach w obawie przed samotnością, w pracy
gdzie nie jesteśmy doceniani i ciągle musimy dawać z siebie więcej
i więcej, zapominamy, że wirtualne znajomości czy zdjęcia na
Instagramie i Facebooku nie zastąpią szczerej rozmowy z
przyjacielem. I chociaż wikińska mądrość może wydawać się
niektórym zbyt prosta i prymitywna, wydaje mi się że właśnie o
to chodzi. Z reguły najprostsze rozwiązania, przynoszą najlepsze
rezultaty.
„Wikingowie
nie wyręczają się innymi […] Nie jesteś królewną, którą
trzeba ratować przed smokiem. Ty jesteś smokiem. „
Helen
Russell stworzyła naprawdę ciepłą, zabawną i iście wikińską
opowieść, która w lekki sposób skłania do chwili refleksji nad
własnym życiem i nabrania dystansu do niektórych aspektów
codziennego życia. Do tego sympatyczne bohaterki w środku duńskiej
puszczy, gdzie każda z nich musi zmierzyć się z własnymi
problemami i niedoskonałościami. I chociaż łatwo przewidzieć
zakończenie tej historii, to powieść ta autentycznie podnosi na
duchu i daje nadzieję na lepsze jutro. Ogromnie polecam Wam tę
niesamowitą opowieść, która wleje w wasze serca odrobinę
ciepła w te nadchodzące jesienne wieczory.
Za
powieść, ogromnie dziękuję wydawnictwu Burda Książki.
Książka zapowiada się naprawdę ciekawie, ale będę musiała odłożyć jej lekturę w czasie, ponieważ teraz mam niebotycznie wielki stos książek czekających na swoją kolej. 😊
OdpowiedzUsuń