źródło |
Dla tego społeczeństwa nie liczą się ludzie tylko zwiększanie zysków. Dla nich wspólnota to jedynie czynnik kosztowy. Środowisko to źródło zasobów. Wydajność jest jego modlitwą, porządek relikwiarzem, a ego bogiem.
Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądał by świat gdyby nie
wynaleziono elektryczności? Gdybyśmy nadal żyli jak ludzie w XV czy XVI wieku?
Zamiast smsów i telefonów tradycyjne telegramy i listy, telewizję zastępowałyby książki, a
wirtualnych znajomych prawdziwe i szczere przyjaźnie. Nie jestem zwolenniczką
postępu, w którym miarą popularności jest liczba „lajków” lub obserwujących na
Istagramie, dlatego widziałam pewne zalety w powrocie do poprzedniego
tysiąclecia. Jednak Marc Elsberg, a właściwie Marcus Refelsberg w swojej książce
Blackout uświadomił mi, jakie ryzyko niesie za sobą długotrwała, ogólnokrajowa
przerwa w przepływie prądu i z jakimi konsekwencjami się to wiąże. Wizja jest o
tyle przerażająca, co realna, zdolna do
ziszczenia swoich obietnic w każdej chwili.
Gdy pewnego zimowego wieczoru w całej Europie następuje
przerwa w przepływie prądu ludzie są zagubieni i zdezorientowani. Brak prądu,
czyli brak możliwości naładowania telefonu, podłączenia się do sieci czy
chociażby obejrzenia aktualnych wiadomości wyjaśniających ten stan rzeczy.
Zamiera komunikacja oraz transport, ponieważ bez odpowiednich pomp nie ma
możliwości napełnienia baku paliwem. Wypadki drogowe, spowodowane niedziałającą
sygnalizacją i oświetleniem, zapełniają szpitale po brzegi, a te bez odpowiednich
leków i maszyn nie są w stanie udzielić wszystkim koniecznej pomocy. Brak
żywności i wody, tragiczny stan sanitarny, grabieże i kwitnący czarny rynek to
tylko nieliczne z problemów z którymi muszą się zmierzyć nasi bohaterowie.
Jednak mimo zaangażowania całej rzeszy ludzi, nikt nie jest w stanie
powiedzieć, co się właściwie stało i kto
za tym stoi.
Dopiero Pierro Manzano włoski haker i uczestnik antyrządowych demonstracji wpada na
trop sprawców odpowiedzialnych za całe zamieszanie. Odkrywa, że ktoś dokonał manipulacji w
inteligentnych licznikach prądu, co może być przyczyną awarii. Zgłasza to
odpowiednim władzom jednak nikt nie chce poświęcić mu nawet chwili uwagi. Mimo
wszystko postanawia przemierzyć tysiące kilometrów aby poinformować odpowiednie
służby o możliwym ataku terrorystycznym na
Europę. Ze względu na swoją przeszłość Pierro staje się jednym z
głównych podejrzanych. Teraz musi nie tylko odkryć sposób aby przywrócić
zasilanie, znaleźć osoby za to odpowiedzialne, ale także udowodnić swoją niewinność.
Towarzyszy mu w tym młoda dziennikarka
Lauren Shannon, która w całej sytuacji widzi szansę wybicia się na szczyt
medialnych elit.
Mimo że Blackout to książka stosunkowo długa dla mniej
wprawionych z pewnością zbyt długa uważam, że jest to pozycja warta uwagi. Nie
dlatego, że autor oczarował mnie swoim stylem i błyskotliwością, pięknymi
opisami czy wybitnie nakreślonymi postaciami. Nic z tych rzeczy. Zainteresował
i wciągnął mnie problem z jakim przychodzi nam się zmierzyć. Zawsze doceniam i
polecam książki, które czegoś uczą, coś uświadamiają. I właśnie taką powieścią
jest Blackout.
Nigdy wcześniej nie zdawałam sobie sprawy w jak wielu
aspektach naszego życia niezbędna jest elektryczność. Być może dlatego, że
nigdy nie zdarzyło mi się doświadczyć długotrwałej awarii. Prąd płynie w
gniazdkach, bo tak jest, obecnie to żaden luksus zwykła codzienność.
Niecodziennością staje się dopiero moment gdy tego prądu zabraknie. Jednak brak
napięcia oznacza nie tylko rezygnację z komputera, telewizji czy światła.
Ogólnokrajowa czy nawet regionalna awaria oznacza, że wodociągi nie mają
wystarczająco energii, aby przepompowywać wodę do mieszkań, przez co ani nie
zaparzymy herbaty, ani nie spłuczemy nieczystości z toalet i sanitariatów. Brak prądu oznacza, że
lodówki przestają działać przez co całe jedzenie ulega zepsuciu, a spożywanie
go grozi poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi.
Sklepy czy banki nie działają przez co nie zakupimy odpowiednich
zapasów, a nawet jeżeli jakiś hipermarket udałoby się otworzyć, można sobie
wyobrazić jakie oblężenie by przeżywał. Biję się w pierś, ale gdyby historię
przenieść z krainy fikcji do rzeczywistości, w żaden sposób nie jestem
zabezpieczona na taką ewentualność. I szczerze wątpię czy ktokolwiek z Was jest
przygotowany na taką sytuację. A nawet jeśli bylibyśmy, to czy pomyśleliście o
elektrowniach atomowych? Do ich chłodzenia niezbędny jest prąd, a jego brak
grozi szeregiem awarii a w ostateczności stopieniem rdzenia, który
doprowadziłby do powtórzenia sytuacji z Czarnobyla. Jedna awaria to tragedia,
która pochłania tysiące istnień, wyobrażacie sobie gdyby do takiej awarii
doszło by nie raz, nie dwa, a kilkanaście razy ? Ludzkość sama by się
unicestwiła. Właśnie dlatego Blackout powinien przeczytać każdy, od prostego
urzędnika, robotnika czy ekspedientki po polityków na wysokich stanowiskach.
Opowiedziana przez autora historia z niezwykłą brutalnością przedstawia jak
bardzo bezbronni jesteśmy, jak łatwo zabić setki czy tysiące istnień
doprowadzając tylko do wyłączenia prądu…
Przyznam, że jednym z
problemów jakie napotkałam czytając tą książkę jest ogromna ilość opisów
technicznych, parametrów i zupełnie nie zrozumiałych dla mnie słów z branży
informatycznej. Z techniką prawdę mówiąc nie bardzo za sobą przepadamy, dlatego
Blackout czytało się naprawdę ciężko i topornie. Intrygująca zagadka została
stłamszona przez zbyt rozległe opisy. Wierzę, ze historia wiele by zyskała,
gdyby zostały one nieco skrócone, a niektóre fragmenty całkowicie
pominięte.
Kolejnym dla mnie problemem, było namnożenie
obcobrzmiących imion i nazwisk. Nigdy nie uczyłam się niemieckiego,
francuskiego czy holenderskiego dlatego
tak duża ilość nazwisk z tamtych rejonów naprawdę sprawiała mi trudność,
szczególnie, że niektóre są mocno do siebie podobne. Zdaję sobie sprawę, że
autor jest Austriakiem, dlatego było dla niego oczywiste opisywanie takich a
nie innych postaci, tak samo jak dla Brytyjczyka byłoby używanie angielskich
nazwisk, a dla Polaka polskich. Jednak, taka mnogość postaci ma swój urok dzięki
temu awarię mamy przedstawioną z różnych
perspektyw i myślę, że przez to cała sytuacja jest przedstawiona w sposób tak
bardzo obrazowy i realny. Gdyby autor skupiłby się wyłącznie trzech, czy
czterech postaciach nie miałoby to takiego wydźwięku, a tak na kartach powieści
obserwujemy zarówno rodzinne dramaty jak i walkę o władzę.
Nie
sposób nie wspomnieć o pięknej, minimalistycznej okładce. Jest prosta, mroczna i od
razu wprowadza czytelnika w historię.
Podsumowując, książka długa, przez opisy procedur ciężka, jednak jest to jeden z lepszych
thrillerów naukowych jakie czytałam. Każdy znajdzie tu coś dla siebie,
inżynierowie szeroko rozumianą technikę, miłośnicy kryminałów zagadkę, a
bardziej subtelni odbiorcy nawet romans. Problem ukazany w powieści uderza w czytelnika
z całą siłą, ukazany jest w sposób obiektywny, przez zbędnego upiększania,
przez co widmo takiej sytuacji staję się jeszcze bardziej realne. Ja jestem całkowicie na tak i chętnie sięgnę
po kolejną powieść Macka Elsberga
licząc, że i tym razem zaserwuje mi terapie szokową, która mną wstrząśnie ale również uświadomi.
Zaczęłam czytać te książkę, jednak coś zgrzytało... może jakbym jednak dała jej więcej czasu, to bym była zadowolona?
OdpowiedzUsuńNo cóż, koncepcja ciekawa, ale przerażają mnie trochę te specjalistyczne terminy..
OdpowiedzUsuńA ja jestem nich nawet trochę ciekawa :D
UsuńJuż bardzo długo zabieram się do tej ksiązki, ale lista TBR jest bezlitosna. Myślę, że jeszcze trochę będzie musiała poczekać, ale jestem na tyle zdeterminowana, że przeżyję techniczną terminologię. Najbardziej przerażają mnie książki, których akcję rzeczywiście możba by było przenieść na nasze życie z dnia na dzień.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://the-book-huntress-reviews.blogspot.com/
Tą książką zupełnie zaskoczyła mnie niedawno moja Siostra, z namaszczeniem pochłaniająca kolejne stronice :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony, sądząc na podstawie słuch Twoich i Jej, jest to z pewnością pozycja interesująca jako przedstawienie jednego z katastroficznych scenariuszy. Z drugiej zaś - chyba zanadto stronię od techniki, by po nią sięgnąć... Niemniej - dziękuję za możliwość zapoznania się z Twoimi wrażeniami :)