źródło |
"Wtedy, właśnie wtedy zrozumiałem, że to ja, ja, nie mój Pan Bóg, jestem osobiście odpowiedzialny za ten świat. Że tyle dobra będzie na tym świecie, ile we mnie będzie wytrwałości. Że cało zło tego świata to my i całe dobro tego świata to też my."
Oglądając jeden z filmików na
kanale Olgi z Wielkiego Buka ( Pozdrawiam serdecznie Olgę! ), natknęłam
się na nazwisko Wojciecha Guni i jego
nową powieść Nie ma wędrowca. Zachęcona pozytywnymi recenzjami i skuszona promocją
w ulubionej księgarni internetowej, postanowiłam dołączyć jeden egzemplarz do prywatnej
biblioteczki. Nigdy wcześniej nie zetknęłam się z jego twórczością, tym
bardziej byłam ciekawa, dlaczego uważany jest za jednego z najlepszych polskich
autorów literatury grozy. Jednak to, co znalazłam w tej krótkiej, bo
ledwie 170 stronicowej historii, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Bezimienny narrator, miłośnik
małych, oddalonych od cywilizacji miejsc, podejmuje pracę stróża nocnego w
tartaku zwanym Bazą. Liczy, że obecność w tak niedostępnym i odludnym miejscu
zapewni mu spokój, pozwoli odciąć się od gwaru miejskich metropolii, natłoku
słów, myśli, barw i dźwięków. Z czasem, wiedziony niezrozumiałym instynktem,
zaczyna interesować się historią tego miejsca, jego poprzednimi pracownikami, a
w szczególności zmarłym przed dwoma laty Roszczukiem. Nie wie jednak, że wraz z
nadejściem zimy, do życia powracają demony przeszłości, które tylko czekają aby
wedrzeć się do świata ludzi i zebrać krwawe żniwo.
Nie ma wędrowca nie jest
klasycznym przykładem literatury grozy.
Owszem, znajdziemy tu opuszczony tartak, odcięcie od świata, tragiczną
historię czy duchy przeszłości , które nękają naszych bohaterów. Wiele razy
spotykałam się z tego typu opowieściami, przewidywalnymi i pełnymi schematów,
które niczym nowatorskim nie zaskakiwały. W tym wypadku jest jednak
inaczej. Nie ma wędrowca to oprócz
elementów grozy, także traktat filozoficzny o człowieku. O jego
samoświadomości, o tym, kim jesteśmy i
co określa nas jako ludzi, o definicji własnego „ja” i czy ktokolwiek potrafi
bez niego istnieć. Zestawienie aspektów filozoficznych z scenerią zasypanej i
opuszczonej Bazy jest niezwykle oryginalne i wciągające. Chyba nigdy nie
spotkałam się z takim połączeniem, za co pan Wojciech ma u mnie ogromnego plusa.
Ponadto
nie mogło tu zabraknąć oczywiście zagadki, którą czytelnik rozwiązuje razem z
głównym bohaterem. W tym wypadku mój wewnętrzny detektyw został w pełni
usatysfakcjonowany. Całość jest przemyślana, dawkowana powoli, co pozwala
dłużej rozkoszować się i smakować rozwiązaniem historii.
Z
początku nie mogłam przyzwyczaić się do barwnego, wręcz kwiecistego stylu
autora. Muszę przyznać, że Wojciech Gunia to mistrz w komponowaniu zdań
złożonych. Weźmy na przykład takie wyrażenie :
„Może to właśnie wówczas oddałem się pod panowanie królestwa powolnego
bezwładu pustych miejsc, w których rozległe pola, przecinane żyłami potoków i
rzeczek o lodowatych, nieprzejrzyście czarnych o zmroku wodach, niknąc z oczu
wydawały człowieka na pastwę trwałości lub nietrwałości monumentów płynących
wolno przez niebo chmur.” Na szczęście z czasem zamiłowanie autora to epitetów
zmalało lub na tyle wciągnęłam się w historię, że przestałam je zauważać.
Jeżeli
miałabym wskazać najsłabszy element powieści to zdecydowanie jest to rozmowa
narratora z księdzem Woźniakiem. Jako osoba całkowicie nie związana z teologią,
filozofią czy aksjologią połowy wypowiedzi z ich dialogu po prostu nie
zrozumiałam. Nie mniej, to jest właśnie
ten element, który w połączeniu z otoczką grozy sprawia, że powieść jest tak
niepowtarzalna.
Za genialne połączenie elementów grozy z kwestiami teologicznymi, i za duchy przeszłości przed którymi nie można uciec, ksiazkoholikzpowolania daje swoje ogromne tak. Niezwykle się cieszę, że sięgnęłam po tą pozycje i czekam na kolejne, przerażające historie w wykonaniu tego autora. Koniecznie dajcie znać czy już spotykaliście się z twórczością Wojciecha Guni, i co sądzicie na temat
jego najnowszej powieści.
Raczej mnie ta książka nie zainteresowała ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie jest to pozycja dla każdego :) Może kolejna, której recenzja pojawi się w poniedziałek bardziej przypadnie Ci do gustu ;)
UsuńCzasem i po takie książki warto jest sięgać, nawet jeśli nie do końca leżą one w kręgach naszych zainteresowań :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Mimo że tematy teologiczno-filozoficzne są mi całkowicie obce i nigdy się nimi nie interesowałam, nie żałuję, że sięgnęłam po "Nie ma wędrowca" :)
UsuńMyślę, że nie moja tematyka, ale okładka bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńMi również! Jest niezwykle klimatyczna :)
UsuńTen kwiecisty język trochę mnie przeraził, ale książka wydaje się być interesująca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Na początku ten styl trochę przeszkadza, ale z czasem się to zaciera lub autorowi skończyły się epitety ;D
UsuńGroza i teologia? O takim połączeniu jeszcze nie słyszałam. Podobnie jak nie miałam dotąd pojęcia o istnieniu tej książki. To nie do końca mój gatunek, chociaż przyznam, że mnie zaciekawiłaś. Jeśli książka wpadnie w moje ręce, dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to niespotykane i oryginalne połączenie najbardziej mi się podobało :) Mimo że nie przepadam za tematami teologicznymi i filozoficznymi to tutaj się to sprawdziło :)
UsuńLiteraturę grozy raczej omijam, bo to nie za bardzo moje klimaty. A jeszcze jakieś wstawki z teologii tym bardziej mnie zniechęcają. ;/
OdpowiedzUsuńW takim razie to zdecydowanie nie jest pozycja dla Ciebie :)
UsuńPrzyznam, że po raz pierwszy słyszę o takim pisarzu.
OdpowiedzUsuńCałkowicie Cię rozumiem. Pewnie sama z siebie bym nie sięgnęła po twórczość pana Wojciecha, ale po tak entuzjastycznej i pochlebnej recenzji Olgi z Wielkiego Buka postanowiłam zaryzykować :) I chodź nie jest to książka do której kiedyś wrócę to nie żałuję, że ją przeczytałam :)
UsuńKsiążki jeszcze nie czytałam, ale mam wrażenie, że książka przypadłaby mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu lubię sięgać po tego rodzaju literaturę i na pewno dam kiedyś książce szansę :)
Koniecznie daj znać jak Ci się podobała ;)
UsuńFilozofia i groza to dość niespotykany duet, ale mam wrażenie, że to może się udać. Będę miała tę książkę na oku :)
OdpowiedzUsuńJeżeli lubisz czasem poczytać na takie tematy, to koniecznie zapoznaj się z twórczością Wojciecha Guni :)
UsuńTylko raz czytałam powieść pełną grozy.. zaczynała się długo, ale potem się bardzo w nią wkręciłam. Nigdy więcej jednak nie sięgnęłam po ten typ literatury.
OdpowiedzUsuń"Nie ma wędrowca" nie jest do końca literaturą grozy :) Owszem mamy tu zjawiska paranormalne i inne elementy, które składają się na ten gatunek, ale powieść nie wzbudziła we mnie palpitacji serca i tego niepokoju o dalsze losy bohatera :) Najbardziej podobała mi się w niej ta oryginalność :)
UsuńJeżeli będziesz chciała coś co będziesz czytać bez opamiętania, gdzie akcja rozpoczyna się od pierwszych stron to wpadnij w poniedziałek, pojawi się recenzja właśnie takiej książki :D
Barwny, kwiecisty styl autora jakoś mnie zniechęca do sięgnięcia po tę książkę, gdyż jestem zwolenniczką prostego przekazu.
OdpowiedzUsuńNa początku to naprawdę przeszkadza, ale później już się tego tak nie odczuwa :)
UsuńI już widzę, że książka mocno mnie zainteresowała, zrobię wszystko, aby jak najszybciej się z nią spotkać, zdecydowanie coś dla mnie, dzięki za polecenie. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Już jak ją czytałam od razu pomyślałam, że Ci się spodoba :D Koniecznie daj znać czy moje przypuszczenia były słuszne :)
UsuńKupiłaś mnie swoją recenzją całkowicie :) Rozejrzę się za własnym egzemplarzem :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! W wielu księgarniach jest w fajnej cenie, więc warto poszukać :)
UsuńAutor potrafi kwieciście pisać :) uważam, że męczyłabym się podczas lektury :)
OdpowiedzUsuńNa początku bardzo się męczyłam, ale później przestałam to zauważać :)
Usuń