źródło |
"Większość z nas może się czuć bezpieczna. Jeśli nie jesteś delirycznym sen wyśnionym przez bogów, jeśli twoja uroda nie drażni gwiezdnych konstelacji, nikt nie rzuci na ciebie zaklęcia. Nikomu nie będzie się chciało zamieniać cię w bestię ani usypiać na sto lat."
Zastanawialiście się kiedyś, jak potoczyły się dalsze losy
waszych ulubionych bohaterów z baśni czytanych w dzieciństwie? Co stało się z
królewną Śnieżką po tym, jak wyszła za księcia i opuściła chatkę siedmiu
krasnoludków? Jakie życie wiódł Jaś, gdy już zdobył fortunę dzięki magicznej
fasoli? I do czego potrzebne było dziecko karłowi z baśni Titelitury? Na te i
wiele innych pytań, odpowiedzi znajdziecie w książce Michaela Cunninghama
„Dziki łabędź i inne baśnie”.
Cunningham w swojej powieści uwspółcześnia jedenaście znanych i lubianych historii. I tak mamy tu
opowieść o losach najmłodszego z jedenastu braci, dla którego nie starczyło
pokrzyw na uszycie magicznej koszuli, wobec czego musi żyć z łabędzim skrzydłem
zamiast ramienia. Poznajemy historię Baby Jagi, jej młodość i późniejsze lata.
Odkrywamy, co kierowało nią, gdy postanowiła zamieszkać na uboczu i wybudować
dom z piernika i innych łakoci. Dowiadujemy się także, dlaczego Piękna pragnęła
otrzymać tylko jedną różę i co stało się z obciętymi włosami Roszpunki.
Jeżeli jednak liczycie na „happy end”, to srogo się
rozczarujecie. Opowieści Cunninghama to nie bajki dla dzieci, a gorzka i
okrutna alternatywa dla dorosłych. Tu nikt nie żyje długo i szczęśliwie.
Szczęście jednego, jest okupione tragedią i rozczarowaniem drugiego.
Nigdy wcześniej nie miałam tak wielkiego problemu z oceną
danej pozycji. Zwykle już w trakcie czytania wiem, czy podoba mi się historia,
czy też nie. W tym wypadku do tej pory mam wątpliwości i nie potrafię
sprecyzować swoich uczuć. Mam nadzieję, że gdy przeleję myśli na papier,
usystematyzuję wady i zalety , na samym końcu będę potrafiła określić, czy jest to pozycja godna polecenia. Zacznijmy na
początku od zalet.
Po przeczytaniu opisu na jednym z portali reklamujących tę
książkę, zastanawiałam się czy autor podoła zadaniu. Bo nie oszukujmy się,
historie przedstawione przez Cunninghama
zostały opowiedziane już setki, jak nie tysiące razy , w mniej lub
bardziej zmienionej wersji. Zawsze w tych historiach dobro wygrywało, zło
zostawało pokonane, a bohaterowie żyją długo i szczęśliwie. W wersji
Cunninghama jest zgoła inaczej. Autor niezwykle zręcznie postanowił przedstawić
historię od tej drugiej strony. Tłumaczy, co kierowało bohaterami do tej pory
uważanymi za tych „złych” i pozwala nam samym zdecydować, czy faktycznie są oni
postaciami negatywnymi. Analizuje ich psychikę i wywleka na światło to, co w
nas złe, brudne i nieczyste. Wszystkie te powieści są uniwersalne, możemy się
doszukiwać różnych interpretacji i metafor. Jest to ciekawe, bo zmusza
czytelnika do myślenia, głębszych refleksji, a nie tylko do zapoznania się z historią
i odstawienia jej na półkę.
Drugim plusem jest język, którym Cunningham operuje. Jest
gorzki, cyniczny, czasem wulgarny , ale nie pozbawiony tej baśniowej aury,
obowiązkowej w opowieściach tego typu. To połączenie niezwykle przypadło mi do
gustu, ponieważ nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałam. Porównałabym
to do sytuacji gdy serialowy Dr. House, postanowiłby wybrać się do przedszkola
i czytać dzieciom bajki. Jest to połączenie nie do podrobienia i wydaję mi się,
że można to uznać za największy atut tej książki.
No i dochodzimy w końcu do ilustracji. Wspaniałych,
hipnotyzujących ilustracji japońskiej artystki Yuko Shimizu. Są piękne,
niezwykle mroczne, idealnie dopełniające całośc. Czy książka obroniłaby się bez
nich? Prawdę mówiąc, nie wiem. Z pewnością powieść osiągnęłaby sukces i bez
rysunków, w końcu są to baśnie dla dorosłych, ale dla mnie są elementem
koniecznym, spinającym wszystko razem,
nadające tym opowiadaniom wiarygodności jako baśniom.
Co do wad, z żalem informuję, że nie znalazłam żadnych.
Czemu z żalem? Ponieważ wyjaśniałoby to mój problem z oceną tej pozycji. Może
jest to spowodowane tym, że nie dostatecznie głęboko wgryzłam się w
opowiadania, przeczytałam je za szybko lub po prostu jestem na nie za młoda?
Nie potrafię określić.
Podsumowując, Cunningham stworzył wspaniałą opowieść o
ludzkich słabościach i troskach, o tym co
w nas złe i podłe. Porusza tematy ważne i uniwersalne, a dzięki ubraniu
tego wszystko w słowa baśni czyta się to szybko i przyjemnie, mimo trudnej
tematyki. Wydaje mi się, że jest to pozycja godna polecenia, ale pod jednym
warunkiem. Prawdziwą wartość przekazywanych tu prawd doceni się tylko wtedy,
jeżeli usiądzie się do nich z „czystą” głową, w spokoju. Są to opowiadania dla
osób dojrzałych, którym trzeba poświęcić dłuższą chwilę. Więc jeżeli nie masz
zbyt wiele czasu czy nastroju na tego typu tematy, odpuść. Sięgnij po coś
innego, lekkiego i niezobowiązującego, a do tej pozycji wróć z czasem, wtedy na
pewno Cunningham i „Dziki łabędź” zagości na dłużej w twojej biblioteczce.
Zamierzam się zaopatrzeć, ale z lekturą poczekam na odpowiedniejszą chwilę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
toreador-nottoread.blogspot.com
Koniecznie, inaczej można nie zrozumieć w pełni przesłania :)
UsuńZ taką wersją baśni zdecydowanie warto się zapoznać ;)
OdpowiedzUsuńJak już po nią sięgniesz, koniecznie daj znać jak Ci się podobała :)
UsuńKsiążka już znajduje się na mojej liście czytelniczej, jestem bardzo ciekawa, jakie wrażenia na mnie zrobi, tym bardziej, że poruszane w niej zagadnienia bliskie są moim zainteresowaniom. :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że obserwuję Twojego bloga i recenzję, które wstawiasz i myślę, że ta pozycją jak najbardziej przypadłaby Ci gustu :)
UsuńO dziwo, nigdy nie słyszałam o tej książce, ale widzę, że zapowiada się niezwykle interesująco :) Myślę, że zasługuje, abym dopisała ją do mojej listy czytelniczej. Obserwuję!
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Sama spotkałam się z tą książką w związku z patronatem lubimyczytać :) Koniecznie dopisz i sięgnij w odpowiednim czasie :)
UsuńŚwietna recenzja! Czuję się zaintrygowana i myślę że na pewno by mi się spodobała! :)
OdpowiedzUsuńDziękuje! :) Koniecznie daj znać jak Ci się podobała :)
UsuńZainteresowałaś! Serio :D Baśnie to może nie do końca moja bajka :P ale naprawdę mam ochotę ją przeczytać :) Co do mojej pracy licencjackiej, to z tych pojedynczych rozdziałów, które czytałam można by uzbierać całkiem grube tomiszczo :D Mam nadzieje, że teraz, z racji mniejszej ilości zajęć, uda mi się czytać więcej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D ksiazkanaweekend.blog.pl
Bardzo się cieszę, że Cię zainteresowałam :) Życzę powodzenia na obronie i jak najwięcej zaczytanych chwil! :)
UsuńWygląda zachęcająco. Od dziecka lubię baśnie, a ich nieugrzeczniona przez Disneya wersja zawsze podobała mi się najbardziej. Przypuszczam, że wersja Cunninghama także przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńW takim razie na pewno przypadną Ci to gustu baśnie w wersji Cunninghama :) Jest to bardzo niegrzeczna wersja znanych bajek, moją ulubioną została ta o Babie Jadze :)
UsuńNo, no, zapowiada się ciekawie! Od razu zapisuję tytuł ;)
OdpowiedzUsuńCzy u Ciebie również, lista czytelnicza niewiarygodnie się wydłuża ? :D
UsuńCiekawe czy ta książka skradłaby moje serce :) pozornie na taką nie wygląda, ale jednak coś mnie w niej intryguje ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba ten element baśni ;) Zwykle bajki i baśnie, są przyjemne, miłe, z szczęśliwym zakończeniem. Tu czegoś takiego nie zobaczymy :) Jeżeli będziesz mieć okazje się zapoznać, koniecznie daj znać czy Ci się podobała :)
UsuńOd jakiegoś czasu zastanawiałam się, czy warto zapolować na własny egzemplarz :) Twoja recenzja mnie namówiła :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. Książków nigdy za wiele! :D
UsuńJuż sam tytuł, jak i okładka niesamowicie mnie zaintrygowały, więc z pewnością będę miała na uwadze tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńOkładka jest niezwykle trafiona :) Wydawnictwo się spisało :)
UsuńWolę jednak słodki happy end niż gorzka i okrutną alternatywę dla dorosłych.
OdpowiedzUsuńCzytałam kilka książek o tym, jak wyglądają bajki, ale każda kończyła się dobrze, bardzo ciekawi mnie ta książka :)
OdpowiedzUsuńmam w planach przeczytać :)
OdpowiedzUsuńLudzie patrzą na to samo, a widzą zupełnie odmienne rzeczy :). Bardzo chciałam przeczytać tę książkę, wiązałam z nią ogromne nadzieje, a tak naprawdę srodze się zawiodłam. Jest zgorzkniała i lakoniczna. Negatywnie nastawia nie tylko do baśni, ale również do drugiego człowieka.
OdpowiedzUsuńJuż długo zastanawiałam się nad przeczytaniem tej książki. Słyszałam, że język jest jej największą zaletą. Czytałam niedawno oryginalne wersje baśni braci Grimm i Andersena, i konfrontując to z tym, co pamiętam z dzieciństwa byłam zdziwiona ich okrucieństwem. Domyślam się, że tutaj nie będzie inaczej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://the-book-huntress-reviews.blogspot.com/