![]() |
[źródło] |
Od
kilku lat odczuwam niezwykle silną potrzebę wolności. Przerażeniem
napawa mnie myśl, że moje życie ma ograniczać się jedynie do
trasy praca – dom i wakacji raz do roku. I chociaż takie
ustatkowane życie z pewnością odpowiada milionom ludzi na całym
świecie, dla mnie jest to zdecydowanie za mało. Chciałabym
podróżować, zwiedzać świat i poznawać inne kultury, jednak
chwilowo ze względu na inne zobowiązania i najzwyklejszy brak
odwagi nie udało mi się zrealizować tych marzeń. Z tego względu
książki podróżnicze zajmują wyjątkowe miejsce w mojej
biblioteczce. Uwielbiam poznawać historię osób, którzy miały
odwagę porzucić dotychczasowe życie i robić to co kochają. Nie
mogłam więc przejść obojętnie, obok najnowszej powieści Roberta
Rienta Przebłysk. Dookoła świata, dookoła siebie, w której autor opisuje swoją podróż
wokół globu i którą recenzuję dziś dla Was we współpracy z
wydawnictwem Wielka Litera.
Robert
Rient wyprowadził się z Warszawy, spakował plecak i ruszył koleją
transsyberyjską do odległych zakątków Rosji. Gdy już miał dosyć
mrozu, przeniósł się na upalne wybrzeża Tajlandii a stamtąd
dalej do Malezji, Australii, Nowej Zelandii, Wysp Wielkanocnych,
Ameryki Południowej i Dominikany. Wszystko po to, by podczas podróży
zgubić i na nowo odnaleźć siebie. Jednak czy trzeba przemierzyć
ponad 40 tys kilometrów, by lepiej poznać siebie i uświadomić
sobie czego tak naprawdę chcemy od życia?
"Czas, w którym mam dosyć ludzi, jest nieporównywalnie dłuższy od tego, w którym do ludzi tęsknie"
Przebłysk
to już kolejna powieść autorstwa Roberta Rienta. Jakiś czas temu mieliśmy okazję poznać wcześniejszą powieść tego autora, Duchy Jeremiego została niezwykle dobrze przyjęta przez
polskich czytelników, co skutkowało nominacją do Literackiej
Nagrody Nike. Niestety, mimo dosyć głośnego odzewu jaki zostawiły
po sobie Duchy Jeremiego, do tej pory nie udało mi się ich
przeczytać, stąd też nie wiedziałam z jakim stylem i twórczością
przyjdzie mi się mierzyć.
Robert
Rient bardzo mocno postawił na duchowy wymiar swojej powieści.
Podróż, którą odbywa wokół globu, to jedynie pretekst do
rozważań na temat życia czy samoświadomości. Tak naprawdę
mistyczny i intymny charakter wyprawy przeważa nad tym fizycznym
chociaż tego drugiego również tu nie brakuje. I muszę przyznać,
że chociaż bardzo się starałam duchowy wymiar tej powieści,
gdzieś mi umknął i go nie zrozumiałam. Autor stara się przekazać
czytelnikowi to co czuje, oddać swoje zagubienie, bezsilność i
chęć odnalezienia siebie. Jednak dla mnie te fragmenty były po
prostu niezrozumiałe. Być może, popełniłam błąd i czytałam tę
powieść tak samo jak wszystkie, a wymaga ona głębszej zadumy nad
słowami autora. Być może autor używa, zbyt zawoalowanych słów
by opisać swoje przeżycia. A może, po prostu w moim życiu nie
pojawił się jeszcze tytułowy przebłysk, dzięki któremu lepiej
zrozumiałabym przesłanie podróżnika. Tak czy owak duchowy wymiar
wyprawy pozostaje dla mnie tajemnicą, którą być może przyjdzie
mi zgłębić za jakiś czas.
Poza
tym Przebłysk to niezwykle barwny opis podróży w jej
fizycznym wymiarze. To monotonna podróż koleją transsyberyjską,
mroźne i ośnieżone tereny Krasnojarska, to Rudy i plaże Tajlandii
to także wiele, wiele wypraw po najbardziej odległych zakątkach
świata. To opowieści o kulturze, ludziach, miejscach i obrazach. I
to tę część czytało mi się zdecydowanie najlepiej. Z
przyjemnością i nie małą zazdrością podziwiałam piękno
miejsc, sfotografowanych osobiście przez autora podczas jego
wyprawy. Męczyły mnie jednak, zbyt długie przypisy autora, które niekiedy sięgały połowy strony i skutecznie rozpraszały moją uwagę podczas lektury.
"Otwieram oczy i wstrzymuję oddech. Patrzy na mnie dżin, który unosi się pod sufitem."
To
o czym należy koniecznie wspomnieć, to również niezwykła
autentyczność historii. Autor nie rzucił wszystkiego z dnia na
dzień i nie udał się spontanicznie w podróż. Wyprawa to końcowy
efekt kilku lat oszczędzania i planowania. I chociaż autor
wielokrotnie wspomina, ze nie wiedział ile czasu spędzi w danym
miejscu to pierwszy etap podróży był skrupulatnie przemyślany. Z
pewnym powątpiewaniem czytam historie ludzi, który opowiadają że
pewnego dnia obudzili się i wyruszyli w podróż. Jakby nie patrzeć,
jesteśmy ograniczeni środkami finansowymi i takimi zobowiązaniami
jak wynajem mieszkania czy praca, których nie da się załatwić w
ciągu jednego dnia. Dlatego ogromnie cenię sobie, że autor nie
pominął tej części swojej historii, dzięki czemu cała powieść
tylko zyskała na autentyczności.
Robert
Rient wyruszył w podróż, która na zawsze zmieniła jego życie. W
niesamowicie intymnej i sensualnej relacji zawarł to co dla wielu
osób nadal pozostaje tajemnicą. I chociaż wiele ze słów i
przemyśleń autora pozostaje dla mnie niezrozumiałych, ciesze się
że mogłam mu towarzyszyć podczas tej wyprawy.
Za powieść, serdecznie dziękuję wydawnictwu Wielka Litera!
Nie jestem do końca przekonana, czy jest to książka była mnie. 😊
OdpowiedzUsuń