środa, 10 października 2018

"Przebłysk. Dookoła świata, dookoła siebie" Robert Rient

[źródło]
Od kilku lat odczuwam niezwykle silną potrzebę wolności. Przerażeniem napawa mnie myśl, że moje życie ma ograniczać się jedynie do trasy praca – dom i wakacji raz do roku. I chociaż takie ustatkowane życie z pewnością odpowiada milionom ludzi na całym świecie, dla mnie jest to zdecydowanie za mało. Chciałabym podróżować, zwiedzać świat i poznawać inne kultury, jednak chwilowo ze względu na inne zobowiązania i najzwyklejszy brak odwagi nie udało mi się zrealizować tych marzeń. Z tego względu książki podróżnicze zajmują wyjątkowe miejsce w mojej biblioteczce. Uwielbiam poznawać historię osób, którzy miały odwagę porzucić dotychczasowe życie i robić to co kochają. Nie mogłam więc przejść obojętnie, obok najnowszej powieści Roberta Rienta Przebłysk. Dookoła świata, dookoła siebie, w której autor opisuje swoją podróż wokół globu i którą recenzuję dziś dla Was we współpracy z wydawnictwem Wielka Litera.

Robert Rient wyprowadził się z Warszawy, spakował plecak i ruszył koleją transsyberyjską do odległych zakątków Rosji. Gdy już miał dosyć mrozu, przeniósł się na upalne wybrzeża Tajlandii a stamtąd dalej do Malezji, Australii, Nowej Zelandii, Wysp Wielkanocnych, Ameryki Południowej i Dominikany. Wszystko po to, by podczas podróży zgubić i na nowo odnaleźć siebie. Jednak czy trzeba przemierzyć ponad 40 tys kilometrów, by lepiej poznać siebie i uświadomić sobie czego tak naprawdę chcemy od życia?
 
"Czas, w którym mam dosyć ludzi, jest nieporównywalnie dłuższy od tego, w którym do ludzi tęsknie" 

Przebłysk to już kolejna powieść autorstwa Roberta Rienta. Jakiś czas temu mieliśmy okazję poznać wcześniejszą powieść tego autora, Duchy Jeremiego została niezwykle dobrze przyjęta przez polskich czytelników, co skutkowało nominacją do Literackiej Nagrody Nike. Niestety, mimo dosyć głośnego odzewu jaki zostawiły po sobie Duchy Jeremiego, do tej pory nie udało mi się ich przeczytać, stąd też nie wiedziałam z jakim stylem i twórczością przyjdzie mi się mierzyć.

Robert Rient bardzo mocno postawił na duchowy wymiar swojej powieści. Podróż, którą odbywa wokół globu, to jedynie pretekst do rozważań na temat życia czy samoświadomości. Tak naprawdę mistyczny i intymny charakter wyprawy przeważa nad tym fizycznym chociaż tego drugiego również tu nie brakuje. I muszę przyznać, że chociaż bardzo się starałam duchowy wymiar tej powieści, gdzieś mi umknął i go nie zrozumiałam. Autor stara się przekazać czytelnikowi to co czuje, oddać swoje zagubienie, bezsilność i chęć odnalezienia siebie. Jednak dla mnie te fragmenty były po prostu niezrozumiałe. Być może, popełniłam błąd i czytałam tę powieść tak samo jak wszystkie, a wymaga ona głębszej zadumy nad słowami autora. Być może autor używa, zbyt zawoalowanych słów by opisać swoje przeżycia. A może, po prostu w moim życiu nie pojawił się jeszcze tytułowy przebłysk, dzięki któremu lepiej zrozumiałabym przesłanie podróżnika. Tak czy owak duchowy wymiar wyprawy pozostaje dla mnie tajemnicą, którą być może przyjdzie mi zgłębić za jakiś czas.

Poza tym Przebłysk to niezwykle barwny opis podróży w jej fizycznym wymiarze. To monotonna podróż koleją transsyberyjską, mroźne i ośnieżone tereny Krasnojarska, to Rudy i plaże Tajlandii to także wiele, wiele wypraw po najbardziej odległych zakątkach świata. To opowieści o kulturze, ludziach, miejscach i obrazach. I to tę część czytało mi się zdecydowanie najlepiej. Z przyjemnością i nie małą zazdrością podziwiałam piękno miejsc, sfotografowanych osobiście przez autora podczas jego wyprawy. Męczyły mnie jednak, zbyt długie przypisy autora, które niekiedy sięgały połowy strony i skutecznie rozpraszały moją uwagę podczas lektury. 

"Otwieram oczy i wstrzymuję oddech. Patrzy na mnie dżin, który unosi się pod sufitem." 

To o czym należy koniecznie wspomnieć, to również niezwykła autentyczność historii. Autor nie rzucił wszystkiego z dnia na dzień i nie udał się spontanicznie w podróż. Wyprawa to końcowy efekt kilku lat oszczędzania i planowania. I chociaż autor wielokrotnie wspomina, ze nie wiedział ile czasu spędzi w danym miejscu to pierwszy etap podróży był skrupulatnie przemyślany. Z pewnym powątpiewaniem czytam historie ludzi, który opowiadają że pewnego dnia obudzili się i wyruszyli w podróż. Jakby nie patrzeć, jesteśmy ograniczeni środkami finansowymi i takimi zobowiązaniami jak wynajem mieszkania czy praca, których nie da się załatwić w ciągu jednego dnia. Dlatego ogromnie cenię sobie, że autor nie pominął tej części swojej historii, dzięki czemu cała powieść tylko zyskała na autentyczności.

Robert Rient wyruszył w podróż, która na zawsze zmieniła jego życie. W niesamowicie intymnej i sensualnej relacji zawarł to co dla wielu osób nadal pozostaje tajemnicą. I chociaż wiele ze słów i przemyśleń autora pozostaje dla mnie niezrozumiałych, ciesze się że mogłam mu towarzyszyć podczas tej wyprawy.

Za powieść, serdecznie dziękuję wydawnictwu Wielka Litera!







1 komentarz:

© Szablon wykonała Ronnie ™ | RONNIE creators